Kiedyś byłam dzieckiem, płakałam /chowałam...
Kiedy byłam nastolatką, miałam problem z odpowiednim reagowaniem na bodźce psychiczne. Wszystkie problemy sprawiały, że podejmowałam licznę próby samobójcze, ba nawet jak słyszałam jakąś historie,że młoda dziewczyna się powiesiła, zostawiła pamiętnik zazdrościłam jej, że tak skutecznie to się udało.
Później moje problemy " rozładowywałam " poprzez samookaleczanie. Cięłam ręce, a później oczywiście wstydziłam się, żeby nikt tego nie zauważył.
Czasy mojej pierwszej miłości. Gdy odchodził, nie obeszło się bez wzięcia tabletek.
O te czasy, gdy próbowałam odejść, poprzez tabletki, wspominam najgorzej. Z racji tego, że chorowałam na padaczkę, depakine, tegretol, miałam pod ręką. Zazwyczaj brałam około 30 popijając dipherganem, bo gdzieś doczytałam, że nie można mieszać. Jak dzisiaj pamiętam, jak wzięłam je wieczorem, a rano musiałam pojechać na praktyki. Wstałam, w ręce trzymałam prostownice, stojąc przed lusterkiem, miałam tak silne zawroty głowy, że nie mogłam w nie zupełnie patrzeć. Jechałam busem na te praktyki, droga to męka, cała spuchnięta. Moja mowa, ledwo słyszalna.. Kiedy dotarłam, Panie z praktyk gdy mnie zobaczyły, spytały dlaczego w takim stanie przyjechałam, oszukałam, że miałam grypę żołądkową i dużo wymiotowałam. Zostałam odesłana do domu.
Dzisiaj jestem dorosłą kiobietą, która regularnie zmaga się z piorunami w swoim życiu. Chyba wszystkie sytuacje, jakie mi się przytrafiły, sprawiły, że płaczę, wyje, a za chwilę podnosze się czuję obojętność, szukam myśli, racjonalizuje sobie to wszystko.
Jestem osobą która przeżyła molestowanie, gwał 3 lata temu (dopiero teraz umiem tak o tym powiedzieć, a raczej napisać ) wypadek samochodowy, 3 tokstyczne związki, jestem osobą której wczoraj z konta zniknęło 6 tys za czyjś dług, bo zgodziłam się podpisać pożyczkę, a komornik wiadomo kogo ściga. Żadna z histori nie jest zmyślona, każdej z niej poświęce odpowiedni post, gdy poczuję taką potrzebę w danym momenice.
Żyje. Mało tego, chociaż czasem się z czymś zmagam, wiem że to minie, wszystko mija.
Bo chociaż coś wydaję nam się końcem świata, w danym momencie, to dzieję się po coś. Nie zawsze potrafimy zrozumieć, że coś co wydwało nam się dobre a się kończy, może przynieść korzyści. Nie zawsze po czasie, potrafimy znaleźć sens naszego cierpienia, ale jest one częścią czegoś większego.